Fakt, że Fatma przychodzi prosić o wstawiennictwo u rządu egipskiego do obcokrajowców, może dziwić; uważny czytelnik znajdzie jednak w tekście wyjaśnienie tej sytuacji. Zaledwie chwilę wcześniej pan Rawlison tłumaczy Stasiowi, że „wszystko, co czynił rząd egipski, to czynił z polecenia Anglii, która rozciągnęła nad Egiptem protektorat i w rzeczywistości rządziła nim, jak sama chciała” – i jest to prawda.
W czasach Sienkiewicza prawie wszystkie terytoria afrykańskie były koloniami państw europejskich, co znaczy, że były im podporządkowane i wykorzystywane przez nie (głównie gospodarczo). Teoretycznie Egipt stanowił wyjątek, w rzeczywistości on też nie uniknął europejskich wpływów.Oficjalnie stanowił prowincję imperium osmańskiego, ale od drugiej połowy XIX wieku popadał w coraz większą zależność finansową od Francji i Wielkiej Brytanii. Dzięki niej oba państwa wprowadziły swoich przedstawicieli do miejscowego rządu. Obywatele europejscy cieszyli się też w Egipcie specjalnymi przywilejami:ponosili odpowiedzialność tylko przed sądami państw, z których pochodzili, nie płacili podatków i otrzymywali coraz więcej stanowisk państwowych.
Niezadowoleni Egipcjanie zbuntowali się w 1881 roku, przegrali jednak z Wielką Brytanią, która ogłosiła ich kraj swoim protektoratem (państwem zależnym od siebie). Przejęła też kontrolę nad wojskiem, częścią gospodarki, policją i urzędami, a wicekról i rząd musieli działać pod kontrolą jej przedstawiciela. Dodatkowo pozycję Wielkiej Brytanii wzmocniło także stłumienie powstania Mahdiego. W takiej sytuacji narodził się egipski ruch niepodległościowy, realne sukcesy zaczął on jednak odnosić dopiero po zakończeniu I wojny światowej.
Stosunek Sienkiewicza do brytyjskiego kolonializmu jest raczej łagodny. Autor opisuje co prawda, jak pan Tarkowski podejrzewa, że Anglia chętnie skorzystałaby na kłopotach Egiptu, przejmując od niego Sudan, ale na tym jego krytycyzm właściwie się kończy. Zwolenników Mahdiego sprzeciwiających się wpływom angielskim opisuje jednoznacznie negatywnie: jako rządnych krwi barbarzyńców. Walczący z nimi generał Gordon jest natomiast idealizowany; to „rycerz bez skazy i bojaźni”, jako obrońca chrześcijaństwa i kultury europejskiej będący bohaterem dla Stasia.
Takie przedstawianie Europejczyków jako przynoszących cywilizację dzikim krajom nie jest zgodne z prawdą. Rzekomi „barbarzyńcy” w rzeczywistości mieli swoje kultury, wartościowe i często bardzo stare. Rządy kolonizatorów nierzadko hamowały ich rozwój, również ekonomiczny. Granice wyznaczane przez Europejczyków w Afryce często nie respektowały już istniejących podziałów ludności, co stało się źródłem konfliktów, czasem bardzo tragicznych w skutkach.